Kontrola w nerwicy
Kontrola w nerwicy jest tym, czym powietrze dla człowieka. Można powiedzieć, że jeżeli masz nerwicę, to masz prawie na pewno problem z kontrolą. W jednym z rozdziałów mojej książki staram się pokazać różnicę pomiędzy tym, co nazywamy kontrolą, a tym, co nazywamy wpływem. Choć różnica jest oczywista, to znakomita większość ludzi, posługuje się tymi dwoma określeniami jak synonimami. W rzeczywistości to nie tylko błąd semantyczny, ale krytycznie istotny błąd poznawczy.
Spis treści:
Czym jest wpływ?
Obecnie mamy wręcz idealny przykład ogólnoświatowej lekcji, czym kontrola nie jest. Mam na myśli sytuację epidemiologiczną, czyli koronawirusa COVID-19. Bardzo wiele osób uważa, że „co ma być, to będzie, i tak nie mam na to wpływu”. Jeżeli idą za tym emocje to połowa sukcesu. Niestety, klasyczny nerwicowiec myśli jedno, czuje drugie, a mówi trzecie. Jednakże to wszystko jest i tak niczym, w porównaniu z działaniem. Otóż nerwicowiec, który „nie ma wpływu na koronawirusa” myje ręce, dba bardziej o higienę i często nosi maseczkę. Zaprzecza więc sam sobie. Skoro nie ma wpływu, to po co to robi? Na co chce wpływać?
W tym momencie widać jak na dłoni, komplety brak rozumienia pojęcia „wpływu”. Mało tego, ten brak rozumienia będzie miał przełożenie na całe życie w innych obszarach.
Przykłady tego, na co mamy wpływ
Inne przykłady naszego wpływu, to na przykład sposób pracy. Będzie on determinował jej jakość, efektywność, relacje, pensję, awans czy uznanie. Kolejnym przykładem może być relacja z małżonkiem. Nasze zachowanie będzie wpływało na jego zachowanie i odwrotnie. To zbiór naczyń połączonych, gdzie jednostka poprzez swoje działania wpływa na innych, a inni wpływają na nią. Dotyczy to oczywiście nie tylko małżeństwa, ale zwykłych codziennych relacji z otoczeniem. Innym bardzo prostym przykładem naszego wpływu, może być założenie czapki na głowę w zimie. Zmniejszymy tym samym prawdopodobieństwo, że się przeziębimy. Gdybyśmy jej nie założyli, to zwiększymy tę szansę. To samo z myciem rąk czy noszeniem maseczek w okresie pandemii. Ich brak zwiększa szansę, że się zarazimy koronawirusem. I tak dalej, z każdą rzeczą jako tylko można sobie wymyślić.
Każdy z opisanych powyżej przypadków jest wprowadzeniem do tego, co nazywamy potocznie „poczuciem kontroli”.
Poczucie umiejscowienia kontroli
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jedziemy w zimie samochodem, jest ślisko, więc jedziemy ostrożnie. Nagle, wpadamy w poślizg. Jak to jest możliwe, skoro „kontrolowaliśmy” sytuację? W końcu, jeżeli prowadzę samochód, to go kontroluje.
Czy aby na pewno?
Idziemy do sklepu po bułki. Decyzja o tym będzie składała się z szeregu decyzji pośrednich.
- założenie butów to jedna,
- otwarcie drzwi to druga,
- zamknięcie ich to trzecia,
- wyjście z domu to czwarta,
- przejście przez ulicę to kolejna
I wtedy…trach! Uderzył w nas pędzący samochód. Od tej pory nasze życie ulegnie całkowitej zmianie. Czy kontrolowaliśmy wydarzenia pomiędzy decyzjami? W końcu to było tylko wyjście do sklepu po bułki.
Zdrowo jemy, uprawiamy sport. Robimy badania lekarskie. Regularnie oddajemy krew. Nic złego się nie dzieje. Jednak pewnego dnia, podczas badań wychodzi coś niepokojącego. Później zostaje to potwierdzone i okazuje się, że będziemy mieć poważny przewlekły problem zdrowotny. Jak to się więc stało? Przecież jedzeniem, sportem i badaniami wpływaliśmy na wynik, którym ma być zdrowie. Czy mieliśmy je pod kontrolą? Czy może było to tylko poczucie kontroli?
Prawdziwa kontrola
Czy istnieje więc cokolwiek, co jesteśmy w stanie kontrolować? Długo się nad tym zastanawiałem i zrozumiałem, że nie ma takiej rzeczy poza jedną, naszą decyzją. Jej, nawet śmierć nie jest w stanie unieważnić.
Gdy podejmiemy decyzje w naszej głowie, to bez względu na to, czy ją zrealizujemy, czy nie, ona się już dokonała. Akt decyzji się dokonał. Nawet jeżeli sekundę później mielibyśmy umrzeć, to decyzja zapadła.
Podsumowując, jakikolwiek przykład działania weźmiemy pod uwagę, wszystko sprowadza się do wpływu bez gwarancji wyniku. To nazywamy poczuciem kontroli, jednakże nic w tym poczuciu nie jest pod kontrolą. Każdy wynik jest możliwy. Zakładając czapkę w zimie, możemy zachorować. Jadąc ostrożnie, możemy mieć wypadek. Żyjąc zdrowo, możemy zachorować.
Wszystkie nasze działania są wpływem na wydarzenia, bez żadnych gwarancji.
Mówiąc o kontroli, należy wspomnieć o kolejnej bardzo ważnej rzeczy, która generuje masę niepotrzebnych napięć. Tą rzeczą są żądania. Osoba z nerwicą żąda. Ona nie oczekuje, ona żąda. Każdy wynik niezgodny z założeniem będzie generował napięcie. Każdy wpływ na cokolwiek, będzie żądaniem wyniku. U nerwicowca nie ma czegoś takiego jak wynik inny od żądanego. Skoro zrobiłem to i tamto, to musi się stać tak, jak zażądałem. Żądania, to jeden z 3 głównych problemów napięć emocjonalnych. Jest on także jedną z głównych neurotycznych nacechowań osoby z zaburzeniami lękowymi.
Porzucanie kontroli
Gdy porzucimy kontrolę, gdy zrozumiemy, poczujemy i zaakceptujemy w sobie, że jej nie mamy wtedy stanie się coś niesamowitego. Przestaniemy żądać. Zamienimy żądania na oczekiwania. Oczekiwanie wyniku znosi napięcie, dając mentalne przyzwolenie na wynik inny od zakładanego. To jest stan, w którym napięcie będące wynikiem żądania, schodzi z człowieka jak powietrze z dętki. Odkrywamy chaos. Pozwalamy mu być. Wpływamy świadomie na decyzje i decydujemy w poszanowaniu dla nieznanego.
Relax, nothing is under control.